Analiza toku rozumowania Kartezjusza na podstawie Medytacji o pierwszej filozofii PDF

Title Analiza toku rozumowania Kartezjusza na podstawie Medytacji o pierwszej filozofii
Author Bartosz Bukatko
Course Filozofia
Institution Uniwersytet Mikolaja Kopernika w Toruniu
Pages 8
File Size 132.3 KB
File Type PDF
Total Downloads 51
Total Views 137

Summary

Praca na zaliczenie części ćwiczeniowej wstępu do filozofii w kognitywistyce. Temat narzucony przez prowadzącego. Praca oceniona na 5....


Description

Analiza toku rozumowania Kartezjusza na podstawie jego dzieła pt. “Metydacje o pierwszej filozofii” w przekładzie Marii Adjukiewiczowej i Kazimierza Adjukiewicza

Wstęp Rene Descartes (Kartezjusz) to filozof epoki baroku, który zasłynął ze swych poglądów na tematy związane z wiarą w Boga oraz z rozumowym pojmowaniem światem. Dlatego też niektórzy określają go mianem „ojca nowożytnej filozofii” (Russell 2000 [1945]: 643), przez co, zgodnie z tymi słowami, można też rozumieć, iż osoba Kartezjusza stanowi swoistego rodzaju umowną granicę pomiędzy okresem filozofii starożytnej a nowożytnej. Jednymi z najpopularniejszych prac tego myśliciela były Rozprawa o metodzie oraz Medytacje o Pierwszej Filozofii. Niniejszy tekst skupia się na analizie drugiego ze wspomnianych dzieł tego myśliciela, podejmując próbę prześledzenia toku jego rozumowania przedstawionego w tymże dziele. Medytacje o Pierwszej Filozofii (w skrócie Medytacje) to traktat dzielący się na sześć części. W każdej z nich Kartezjusz poświęca uwagę innej sprawie, jednak wszystkie one łączą się ze sobą, wzajemnie się uzupełniając. Każda część to inna „medytacja”. Począwszy od spraw najbardziej podstawowych, jak to, kim (lub czym) w ogóle jest autor, przez dywagacje na temat natury duszy i ciała, aż po rozmyślania nad istotą oraz samym istnieniem Boga, Kartezjusz dokonuje głębokiej analizy swoich myśli, uczuć i doświadczeń, by na końcu stwierdzić, iż wszystko tak naprawdę pochodzi od Boga, który jest dobry i doskonały.

Zwątpienie Zwątpienie stanowi bardzo ważną część rozważań Kartezjusza. Można powiedzieć, że jest ono dla niego podstawą i punktem wyjścia do dalszych rozmyślań. Bez wątpienia więc filozofa tego można zaliczyć do grona sceptyków, którzy wątpieniu i ciągłemu kwestionowaniu wszelkich źródeł wiedzy i poznania przypisują wielką wagę. Zwątpienie jest tematem przewodnim pierwszej z sześciu medytacji, lecz nie oznacza to, iż w niej też jego temat się wyczerpuje. Kartezjusz przez cały czas bowiem podkreśla rolę zwątpienia. Wspomina o tym nawet w tych medytacjach, które poświęcone są rozważaniom o Bogu, w którego istnienie filozof jednak przecież wierzył. W „Medytacji I”, która mówi o tym, „o czym można wątpić” (Descartes 2001 [1641]: 42), Kartezjusz wyznaje, że o wszystkim, co dawniej uznawał za prawdziwe, można wątpić „i to nie przez nieostrożność lub lekkomyślność, lecz z powodu poważnych i przemyślanych racji” (Descartes 2001 [1641]: 46). Tak więc myśliciel odrzuca wszelką wiedzę, która jest niepewna, ponieważ oznacza to, iż może być mylna. Stopień, do jakiego posuwa się Kartezjusz w swoim zwątpieniu wydaje się wręcz kuriozalny. Autor Medytacji podważa wszelką zasadność bytu, poddając w wątpliwość nawet to, kim on sam jest. Uważa, że wystarczającym do wątpienia w daną

rzecz jest fakt, że można w niej w ogóle odnaleźć cokolwiek, w co można by wątpić, jako że „po zburzeniu fundamentów wszystko, co na nich jest zbudowane, samo upada” (Descartes 2001 [1641]: 42). Wiedza, którą posiada człowiek to mieszanina różnych faktów i informacji. Przyjmując zwątpienie za podstawę swoich rozważań, nie można być niczego pewnym, a więc nie sposób określić, które z tych faktów są wiarygodne i prawdziwe, a które nie. Dlatego to, co proponuje Kartezjusz, to pozbycie się wszystkiego, co jest w naszym umyśle i oczyszczenie go. Do wyjaśnienia tego posługuje się zręcznym przykładem: Gdyby ktoś posiadał przypadkiem kosz pełny jabłek, a obawiałby się tego, że niektóre z tych jabłek mogą być zgniłe i chciałby te właśnie wyrzucić, aby nie popsuły innych, w jaki sposób by to uczynił? Czyżby najpierw wszystkich razem nie wyrzucił z kosza, a następnie przeglądając wszystkie kolejno, brałby z powrotem i wkładał do kosza tylko te, o których przekonałby się, że nie są zepsute, odrzuciwszy inne? (Descartes 2001 [1641]: 354)

W powyższym przykładzie Kartezjusz wyjaśnia, że dopiero „wyrzucenie” wszystkich „jabłek” umożliwi dokładne zbadanie stanu każdego z nich. Każde jabłko to oczywiście odrębna porcja wiedzy lub jakaś informacja. Gdy wszystkie informacje w umyśle łączą i przeplatają się ze sobą, nie sposób odróżnić tych, które są prawdziwe od tych, które są fałszywe. Dopiero wyczyszczenie umysłu da możliwość przyjrzenia się i przeanalizowania każdej porcji wiedzy z osobna. Wątpienie u Kartezjusza staje się metodą w dążeniu do uzyskania pewności (Olesik 2016: 78). Jego rozważania można ująć z dwóch perspektyw: a) wątpienie jako wynik analizy sposobu pozyskiwania wiedzy (np. w szkole, od rodziców), b) wątpienie jako początek (punkt wyjścia) prowadzenia badań (Orzechowski 2010: 37–39). Metoda naukowa oparta na wątpieniu charakteryzuje następującymi elementami: - poddanie kontroli rozumu – rozum radzi, aby powstrzymywać się od zbyt pochopnie wydawanych sądów i opinii, - istnienie punktu dojścia – efekt, dający się wykorzystać w jakiś sposób w tworzeniu wiedzy, - przekonanie o słuszności wątpienia jako metody badawczej (Orzechowski 2010: 40).

Umysł i rozum Prowadząc swoje rozważania krok po kroku i stosując się do swojej własnej metody odrzucenia wszelkiej wiedzy, która ma niepewne pochodzenie, Kartezjusz dochodzi do momentu, w którym zadaje sobie pytanie „w co nie należy wątpić”. Filozof zadaje sobie pytanie „czym jestem?” i próbuje na nie odpowiedzieć drogą eliminacji wszystkich tych odpowiedzi, w których realność wątpi. Stwierdza, że wcześniej sądził, iż jest człowiekiem, a człowiek z kolei jest istotą rozumną. To jednak budzi wątpliwości Kartezjusza, ponieważ pojawia się pytanie, co to oznacza, że ktoś „rozumie”. Mnożenie się pytań świadczy o

tym, iż nie jest to dobra droga do zrozumienia tego, kim jest człowiek. Kartezjusz odrzuca też to, co pochodzi od zmysłów, a więc nie zgadza się z twierdzeniem, iż „ja” jest określone przez ciało, które doświadcza świata poprzez zmysły, bo te są ograniczone. Nie należy im bowiem zawierzać. Kartezjusz sugeruje, iż złudzenia, którym ulegają ludzie, mogą sugerować, iż w świecie działa „zwodziciel”, którego zadaniem jest zwodzić ludzi. Jako przykład potwierdzający to twierdzenie, myśliciel opisuje wosk, który po stopnieniu całkowicie zmienia swoje właściwości, choć woskiem być nie przestaje. Pod wpływem ciepła bowiem substancja ta zmienia nie tylko swój kolor, konsystencję i zapach, lecz także „jeśli weń stukać, już nie wydaje dźwięku” (Descartes 2001 [1641]: 53). Wszystko więc, co można było opisać za pomocą zmysłów, przepadło bez śladu. Kartezjusz dochodzi więc ostatecznie do wniosku, że „należy stwierdzić, że jego ujęcie nie polega i nigdy nie polegało ani na widzeniu, ani na czuciu dotykiem, ani w ogóle żadnym wyobrażeniu (...) lecz polega na wglądzie samego umysłu, który może być niedoskonały i niejasny” (Descartes 2001 [1641]: 54). Tak więc wszelkie właściwości wosku, które opisać można zmysłami, są niepewne, co oznacza, że należy je odrzucić (Orzechowski 2010: 38–39). Odrzucenie zmysłów oznacza odrzucenie tego, czego dostarcza człowiekowi ciało, bo przez zmysły doświadcza ono świata zewnętrznego. W taki właśnie sposób Kartezjusz dochodzi do wniosku, że to, że istnieje jest skutkiem tego, że myśli, bo myślenie sprawia, że może on w ogóle prowadzić jakiekolwiek rozważania. Podobnie wygląda powyższa sytuacja z woskiem, kiedy to filozof stwierdza, że zmysły nie oddadzą pełnego znaczenia tego, czym według niego jest wosk. Za wrażenia odpowiedzialny jest umysł, który pojmuje, niezależnie od natury pojmowanych znaczeń i obiektów. Widząc, na przykład, przez okno przechodniów, obserwujący najpewniej nie ujrzy dokładnie ich twarzy, a jedynie ubrania, które mają na sobie. Nikt jednak najprawdopodobniej nie pomyśli w takim przypadku inaczej niż, że widzi w tej chwili ludzi przechadzających się pod oknem, a nie, na przykład, odziane w ludzkie stroje maszyny lub, jak to pisze Kartezjusz - „automaty” (Descartes 2001 [1641]: 54). Tak więc to dzięki myślącemu umysłowi człowiek jest w stanie określić naturę postrzeganych przez siebie obiektów. Myślenie jest więc jedyną rzeczą, której autor Medytacji może być pewny. Nawet sam proces wątpienia wymaga myślenia, a przecież nie można wątpić w to, że się wątpi, a więc to myślenie określa istnienie człowieka. Stąd słynne motto Kartezjusza – „cogito, ergo sum” („myślę, więc jestem”).

Wiara w Boga Rozważywszy to, kim jest, Kartezjusz przechodzi do rozmyślań nad istotą i naturą samego Boga. „Medytację III” poświęca w całości właśnie Jemu. Filozof ten zaliczany jest do grona racjonalistów, ponieważ nadaje on najwyższy priorytet umysłowi i rozumowi, odrzucając przy tym wrażenia

zmysłowe, na których nie można według niego opierać swojej wiedzy. Przy rozważaniach na temat zmysłów, Kartezjusz wspomina o działaniach „przepotężnego zwodziciela” (Descartes 2001 [1641]: 50), który może przyczyniać się do fałszowania obrazu świata zewnętrznego, jaki odbieramy swoimi zmysłami. Najprawdopodobniejszym wyjaśnieniem, które najszybciej przychodziłoby czytelnikowi na myśl po ujrzeniu określenia „zwodziciel”, byłby zapewne jakiś zły duch, który celowo poddaje człowiekowi błędne wizje, aby „wodzić na pokuszenie”, jak mówi Pismo Święte. Jednak nie jest to prawdiłowa droga do zrozumienia zamysłu Kartezjusza. Odwołując się bowiem do zasady wątpienia we wszystko, co jest znane, stwierdza on w sumie, iż nie ma jednoznacznego powodu do przyjęcia hipotezy zwodziciela: „(...) im mniej potężnego uzna [ateista] sprawcę swego zaistnienia, tym większą będzie miał sposobność do wątpienia, czy nie posiada on przypadkiem tak niedoskonałej natury, że myli się również i w tych rzeczach, które wydadzą się jak najoczywistsze” (Descartes 2001 [1641]: 319). Innymi słowy, „ateista nie może mieć wiedzy pewnej ( scientia), co najwyższeej może sobie uświadamiać (persuadere) pewne prawdy” (Tomaszewska 2008: 91). Jeżeli więc czlowiek popełnia błąd lub myli się w czymś, to przyjąć należy, że pomyłka ta pochodzi z niedoskonałości ludzkiego rozumowania i poznania, a nie z jakiejś zewnętrznej, nadprzyrodzonej siły, która wpływa na nasz umysł. „Jestem rzeczą myślącą, to znaczy rzeczą, która wątpi, twierdzi, zaprzecza. która niewiele pojmuje, a wiele rzeczy nie wie (...)” (Descartes 2001 [1641]: 57) – w taki właśnie sposób Kartezjusz wyjaśnia niedoskonałości ludzkiego poznania i dochodzi do wniosku, że tylko to, co jest w stanie jasno i wyraźnie pojąć, jest prawdą pewną, a idee te z kolei znajdują swoje miejsce w nim, czyli we wnętrzu jego umyslu. Podobnie jest według Kartezjusza z ideą wszechmocnego i wszechobecnego Boga, która, podobnie jak inne idee, musi istnieć, skoro filozof jest w stanie ją sobie wyobrazić. Wyobrażanie idei i wiedza o tym, że się je wyobraża, świadczą o tym, że człowiek jest istotą myślącą, bo wyobrażanie wymaga myślenia, a skoro myślenie według Kartezjusza równa się istnieniu, to nie sposób zaprzeczyć wyobrażonym ideom. Sama natomiast idea Boga jest według tego filozofa wrodzona, ponieważ nie potrafi on myśleć o Bogu inaczej, jak o tym, że jest wszechobecny, a więc taka też musi być prawda, bo, jak sam twierdzi, „idea, przez którą pojmuję jakiegoś Boga najwyższego (...) zawiera z pewnością więcej obiektywniej rzeczywistości, aniżeli te idee, które przedstawiają substancje skończone” (Descartes 2001 [1641]: 62). Skoro zaś w przyczynie jest tyle rzeczywistości, ile w skutku tej przyczyny, to to, co jest doskonalsze nie może powstać z czegoś mniej doskonałego. Dla wyjaśnienia Kartezjusz opisuje kamień, który nie mógłby sam z siebie powstać, jeżeli wcześniej nie istniałaby rzecz w pewnym sensie podobna kamieniowi lub taka, która posiadałaby jego cechy i to właśnie wypływa z reguły o powiązaniu stanu rzeczywistości z przyczyną i skutkiem (Descartes 2001 [1641]: 62). To samo tyczy się idei, które są w człowieku (w

umyśle), bo nie mogą one powstać z niczego, jak argumentuje filozof. Tak więc przyczyna idei Boga ma w sobie tyle rzeczywistości, ile ma jej skutek, a „z tego wynika niezbicie, że nie jestem sam na świecie, lecz że istnieje jeszcze jakaś inna rzecz, która jest przyczyną owej idei” (Descartes 2001 [1641]: 64). W taki właśnie sposób rozmyślania Kartezjusza prowadzą go do stwierdzenia, że nie ma powodu, aby wątpić w istnienie Boga, a co za tym idzie, że wszechobecny i najdoskonalszy Bóg „koniecznie istnieje” (Descartes 2001 [1641]: 66). Podobnie jak przedmioty nieożywione, czy istoty ożywione, tak i Bóg jest według Kartezjusza „substancją” (Descartes 2001 [1641]: 65), przy czym jest on substancją nieskończoną i niezależną [„o najwyższym rozumie i mocy” (Descartes 2001 [1641]: 66)]. Filozof argumentuje zasadność tezy o istnieniu Boga w ten sposób, że jego nieskończoność jest dowodem na to, iż idea Boga nie może pochodzić od myśli człowieka, bo człowiek sam jest skończony. Nic więc, co określa Boga, nie pochodzi od człowieka, a więc, w konsekwencji, musi istnieć poza ludzkim umysłem. Ponadto, nie ma też powodów, aby uważać Boga za zwodziciela, który celowo i złośliwie podsuwa ludziom błędne wnioski i spostrzeżenia. Skoro Bóg jest doskonały, to jest wszechwiedzący. Wszechwiedza zaś naturalnie wyklucza jakiekolwiek błędy w poznaniu, czy choćby najmniejszą niewiedzę. Oszustwo zaś, podobnie jak niewiedza, zakładają brak czegoś. Nie sposób jednak mówić o Bogu inaczej niż o tym, który jest doskonały, a więc niczego mu nie brakuje. Nie ma więc żadnych podstaw, według Kartezjusza, do myślenia, że wszechmocny Bóg jest zwodzicielem. „I widzicie w ten sposób, że poznawszy, iż Bóg istnieje, jest rzeczą konieczną, abyśmy założyli, że jest On zwodzicielem, jeżelibyśmy chcieli podać w wątpliwość to, co pojmujemy jasno i wyraźnie; a ponieważ nie można Go sobie wyobrazić jako zwodziciela, trzeba [to wszystko], co tak pojmujemy, uznać za zupełnie prawdziwe i pewne” (Descartes 2001 [1641]: 140). Wszakże człowiek dąży do poznania prawdy, skoro posiada zdolność odróżniania jej od fałszu, a że prawda pochodzi od Boga z powodu jego dobra i doskonałości, to wyklucza to jednocześnie, aby był on zwodzicielem. W takim przypadku bowiem jego natura zaprzeczałaby sama sobie.

Prawda i fałsz Podobnie, jak wiele zagadnień w filozofii Kartezjusza, tak i kwestie prawdy i fałszu są silnie oparte na wierze w najdoskonalszego Boga. Jak to zostało już w tej pracy wspomniane, prawda według Kartezjusza pochodzi od Boga, bo fakt ten zawiera się w samej Jego naturze. Wszelkie zaś błędy w rozumowaniu i niedoskonałości poznania są cechami ludzkimi (patrz sekcja „Umysł i rozum”). Na tej podstawie filozof stwierdza więc, iż Bóg nie może być żadnym zwodzicielem, bo o ile „móc zwodzić jest oznaką bystrości czy mocy, to chcieć zwodzić dowodzi niewątpliwije, złośliwości albo słabości” (Descartes 2001 [1641]: 73), a co za tym idzie, stoi w sprzeczności z naturą Boga.

Omylność człowieka to w filozofii Kartezjusza fakt i rzecz oczywista, stanowiąca podstawę jego rozważań w Medytacjach o pierwszej filozofii (Tomaszewska 2008: 89). Droga do prawdy prowadzi przez Boga, który jest „skarbnicą wiedzy i mądrości” (Descartes 2001 [1641]: 73). Kartezjusz tłumaczy, w jaki sposób doskonały Bóg mógł dopuścić do tego, aby człowiek, który przecież jest Jego dziełem, mógł się mylić i błądzić. Otóż według tego myśliciela, sam błąd nie ma związku z Bogiem. Fakt, że człowiek się myli wynika z tego, iż nie jest on doskonały, ponieważ oprócz idei Boga, posiada też ideę nicości, czyli czegoś, co jest zupełnym przeciwieństwem doskonałości. Choć w sekcji „Wiara w Boga” została podjęta próba wyjaśnienia tego, dlaczego, według Kartezjusza, Bóg nie może być zwodzicielem, to nie jest to w żadnej mierze wyznacznikiem tego, że ludzie w ogóle nie mogą się mylić. Myślenie, że sama idea Boga w umyśle człowieka powinna sprawiać, iż człowiek ją posiadający jest zaopatrzony w przymioty Boga (w tym też nieomylność), jest błędnym tokiem rozumowania, które donikąd nie prowadzi. Kartezjusz stwierdza, iż jest on „czymś pośrednim między Bogiem a niczym” (Descartes 2001 [1641]: 74), Oznacza to, że pochodzenie od najwyższego bytu sprawia poniekąd, iż niemożliwym jest, aby człowiek dążył do fałszu, jednak sama idea niczego w ludzkim umyśle uniemożliwia też człowiekowi osiągnięcie doskonałości, a więc i nieomylności. Człowiek nie jest idealny i brak mu wielu cech, które można przypisać Bogu. Często bywa też niezdecydowany, kiedy ma podjąć jakiś wybór i skierować się ku temu, co prawdziwe lub temu, co jest fałszem. Jest to dowód na istnienie wolnej woli, którą dał człowiekowi Bóg. Oczywiście wola człowieka nie może być porównywana z wolą Boga, ponieważ ta druga jest niepomiernie większa, aczkolwiek „ani łaska Boska, ani poznanie przyrodzone nigdy nie umniejsza wolności, lecz przeciwnie, raczej pomnaża i wzmacnia” (Descartes 2001 [1641]: 77). Tak więc wolna wola jest tym czynnikiem, który w pewnym sensie upodabnia człowieka do obrazu Boga, choć nie czyni go takim samym. Z tego wynika, iż błędy, jakie popełniają ludzie, biorą się z niezdecydowania wolnej woli, która w ostateczności skierowuje się ku fałszowi, co zaś wynika z niedoskonałości człowieka. Zgodnie z tokiem rozumowania Kartezjusza, myślenie rozumowe powinno zawsze wyprzedzać wolę, a więc nigdy nie należy wydawać sądów o rzeczach, o których nie posiada się jasnej i wyraźnej wiedzy. Brak pewności powinien skłonić do powstrzymania się od wydania sądu na dany temat. Chociaż wola pochodzi od Boga, to tylko i wyłącznie od człowieka zależy, czy zrobi z tego daru dobry użytek.

Dualizm kartezjański Metodyczne wątpienie Kartezjusza ostatecznie doprowadza go do dualizmu. Filozof wyraźnie rozdziela ciało od umysłu, przy czym niepodważalną wyższość oddaje temu drugiemu. Świadczyć o tym może chociażby wspomniany już wcześniej fakt, iż nie uznaje on wiedzy pochodzenia zmysłowego jako czegokolwiek, na czym można by się oprzeć. We wszystko należy przecież

wątpić. Wątpienie oznacza jednak myślenie (patrz sekcja „Zwątpienie”), a to z kolei nie może być kojarzone z niczym innym, jak z rozumem i umysłem. Dualizm kartezjański jest powszechnie znaną doktryną filozoficzną, jednak jej niecodzienność polega na tym, iż sam ów myśliciel nie był skory do określenia siebie mianem dualisty. Sądził, iż ciało i umysł są nierozerwalne, a więc tworzą jedność. „Kartezjańska metoda wątpienia rejestruje rozpad bezpośredniej relacji do ciała. Umiera ona na jej rękach i dualizm, produkt tego doświadczenia, powstaje jako efekt wywołanego nim wstrząsu” (Olesik 2016: 80). Tak więc sama idea dualizmu nie była priorytetem w rozmyślaniach Kartezjusza. Pogląd ów zrodził się jakby siłą rzeczy, ponieważ „kartezjański redukcjonizm w stosunku do ciała jest obliczony na wykluczenie tak rozumianego „wynaturzenia”, którym jest w tym wypadku zmysłowość” (Olesik 2016: 80), a to jej właśnie filozof przypisuje winę za popełniane przez człowieka błędy (np. bycie zwodzonym przez zmysły i oddalanie się od prawdy). Istnieje więc szansa, iż Kartezjusz po części nieświadomie uczynił się dualistą, ponieważ w samych Medytacjach określenie to w ogóle nie występuje. Późniejsza myśl filozoficzna dostrzegła jednak prawidłowości w rozumowaniu Kartezjusza przemawiające właśnie za jego dualistycznym podejściem do natury człowieka.

Podsumowanie Po prześledzeniu ścieżki rozważań Kartezjusza w jego Medytacji o pierwszej filozofii można by dojść do wniosku, iż słynny dualizm kartezjański jest tak naprawdę wypadkową przyjętej przez filozofa metody wątpienia we wszelką niepewną wiedzę. Ciężko mogłoby również być, jeśli chciałoby się pozbyć wrażenia, iż większość poglądów Kartezjusza dyktowana jest przez jego wiarę. Omylność człowieka, rozważne traktowanie i selekcja posiadanej wiedzy z uwagi na świadomość własnego ulegania złudzeniom – wiele z tych poglądów zdaje się dobrze wpasowywać w doktrynę religijną. Osoby wierzące za najwyższą doskonałość zwykle uważają boga, w którego wierzą, a rolę samych siebie deprecjonują, argumentując to koniecznością ciągłej poprawy swojego postępowania w celu osiągnięcia pośmiertnego zbawienia. Stąd wydaje się być całkiem niedaleko do kartezjańskiej metody wątpienia. Nie można być niczego pewnym, bo w końcu i tak niemożliwym jest pełne poznanie zamiarów istoty boskiej, która jest doskonała, a przecież człowiekowi do tego daleko. Poza tym, rozumowanie filozofa odrzuca też poznanie zmysłowe jako źródło ludzkich błędów i pomyłek. Mowa tu o redukcjonizmie poznania zmysłowego (Olesik 2016). Wszystkie te poglądy zazębiają się, tworz...


Similar Free PDFs