Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki, w: Lewica polska. t. 1: Koncepcje i ludzie, red. E. Krasucki, T. Sikorski, A. Wątor, Wrocław 2012, s. 325-344. PDF

Title Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki, w: Lewica polska. t. 1: Koncepcje i ludzie, red. E. Krasucki, T. Sikorski, A. Wątor, Wrocław 2012, s. 325-344.
Author Eryk Krasucki
Pages 20
File Size 205.4 KB
File Type PDF
Total Downloads 375
Total Views 478

Summary

Eryk Krasucki UNIWERSYTET SZCZECIŃSKI Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki O Edmundzie Bałuce wspomina się w zasadzie jedynie przy okazji omawiania straj- ków szczecińskich z grudnia 1970 i stycznia 1971 roku. Jest on przedstawiany jako ich niezłomny przywódca, osoba wielce charyzmatyczna i na pewno w...


Description

Eryk Krasucki UNIWERSYTET SZCZECIŃSKI

Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki O Edmundzie Bałuce wspomina się w zasadzie jedynie przy okazji omawiania strajków szczecińskich z grudnia 1970 i stycznia 1971 roku. Jest on przedstawiany jako ich niezłomny przywódca, osoba wielce charyzmatyczna i na pewno wyrastająca ponad otoczenie. Bałuka to robotnik, którego zestawia się niekiedy z Wałęsą, głównie na zasadzie pewnego chwytu retorycznego, ale też i osoba, której życie potoczyć mogłoby się inaczej, gdyby jego sprzeciw nastąpił w innym, bardziej sprzyjającym okresie1. Szerszemu gronu badaczy zajmujących się dziejami Polski Ludowej jest on jednak nieznany, choć trzeba przyznać, że w ostatnim czasie w tej materii można zauważyć pewną zmianę2. Jeszcze gorzej sprawy wyglądają w przypadku znajomości jego poglądów społeczno-politycznych. Wszak powojenni robotnicy – jak chciałoby wielu – poglądów nie mają, poza pewnym zestawem wartości, w które powinni święcie wierzyć. Najlepiej, żeby właściwie współgrały one z pewnym wyobrażeniem o przedstawicielach „Polski fornalskiej”, których spotykamy w krytyce konserwatywnej3, czy wyobrażeniem „robola”, które tak często z kolei pielęgnuje publicystyka liberalna4. Ale przypadek Bałuki jest nieco inny, ciekawy właśnie dlatego, że w ramach swojej aktywności nie zamykał on oczu na najróżniejsze idee i w pewnym momencie dopracował się własnej linii postępowania, oryginalnego sposobu artykulacji własnych przekonań i czegoś, co nazwać moglibyśmy nieśmiało programem politycznym. Ta sfera jego działalności nie doczekała się zadowalającej prezentacji, warto więc przyjrzeć się jej uważniej, aby wskazać na cechy charakterystyczne. Zob. J. Skórzyński, Przypomnijmy Szczecin, „Polityka” 2008, nr 4. Zob. M. Paziewski, Edmund Bałuka, [w:] Opozycja w PRL. Słownik biograiczny 1956–1989, pod red. J. Skórzyńskiego, t. 1, Warszawa 2000, s. 21–22; tenże, Edmund Bałuka, [w:] Słownik dysydentów. Czołowe postacie ruchów opozycyjnych w krajach komunistycznych w latach 1945–1989, t. 1, Warszawa 2007, s. 517–519. 3 Zob. A. Pawełczyńska, Fenomen polskiej inteligencji, „Arkana” 2007, nr 77, s. 35. 4 Zob. R. Ziemkiewicz, Polactwo, Warszawa 2004. 1

2

326

ERYK KRASUCKI

Niech będzie to opowieść o buncie, dezorientacji i utopii, w którą wpisany został los zwykłego szczecińskiego stoczniowca. Bałuka to klasyczny przykład powojennego awansu społecznego. Urodzony w rodzinie chłopskiej w roku 1933, wychowywał się w okolicach Krosna, w dość charakterystycznej dla tamtych regionów atmosferze, w której było miejsce i na antyklerykalizm, i na antysemityzm. Znalazło się miejsce również dla socjalizmu, który, jak wynika z opowieści Bałuki, zaszczepiony mu został w bardzo młodym wieku, za pośrednictwem wuja, mającego jakieś bliżej nieokreślone kontakty z socjalistami5. Wojna w jego życiu właściwie nie zaistniała. Wieś podkarpacka stanowiła doskonały azyl, odcinała od świata i jego katastrofy, a to, co się z niej wyłoniło dawało Bałuce szansę na życie inne, niż to, którego doświadczyli jego bliscy. Jest w jego biograii jakieś młodzieńcze poszukiwanie przygody, stąd też znajdziemy w niej krótki epizod pracy na morzu. Na marginesie opowieści o sobie Bałuka wspomniał swego czasu, że w latach pięćdziesiątych bardzo podobała mu się powieść Szerszeń Ethel Voynich, której główny bohater, w obliczu światopoglądowego konliktu ze swoim środowiskiem wyrusza w świat, aby po latach powrócić i stanąć na czele rewolty, której celem są nowe, wolne i świeckie Włochy. Do opowieści tej odnieść się można z pewna rezerwą, nie mamy bowiem pewności, czy nie ma w tym jakiegoś „odbicia” z lat późniejszych, ale gdyby na rzecz spojrzeć bez zbytniej powagi, można by znaleźć w niej wiele ciekawych tropów przybliżających jakoś biograię Bałuki – morze, antyklerykalizm i bunt skierowany przeciw autorytarnej władzy. Na sprawę spojrzeć można zresztą przez pryzmat mniej romantyczny. Pierwsza praca w stoczni, później obowiązkowa służba wojskowa i bezmyślne pobicie milicjanta i oicera Wojska Polskiego zaraz po jej zakończeniu, po którym otrzyma pierwszy wyrok. Potem próba nielegalnego wydostania się z kraju i kolejny proces, do tego dochodziło nieuporządkowane życie osobiste. W końcu traia do Stoczni Szczecińskiej, w której powoli pnie się w górę, dochodząc do pozycji mistrza na wydziale K-4. Bolesław Sulik rysując portret stoczniowców, którzy w styczniu 1971 r. stanęli na czele robotniczego protestu w Szczecinie pisał: Na nowym etapie na czoło wysunąć się musieli ludzie niespokojni, o temperamencie awanturniczym – w niepejoratywnym tego słowa znaczeniu. (…) Przywódcami strajku szczecińskiego w Szczecinie zostali outsiderzy, a między nimi ludzie z historią konliktu z prawem, pozbawieni możliwości działania w warunkach normalnych6. Od razu warto dodać, że Bałuka z ujęciem Sulika się nie zgadza. To ważny rys jego charakteru, w którym znajdziemy sporo bezkrytycznego podejścia do własnych działań i mnóstwo pretensji do ludzi, którzy w jakimś momencie byli szczeRelacja Edmunda Bałuki ze stycznia 2006 roku, w zbiorach autora. B. Sulik, Robotnicy, [w:] Wizja Polski na łamach „Kultury” 1947–1976, do druku przygotowała, wstępem, przypisami i indeksem opatrzyła G. Pomian, t. 1, Lublin 1999, s. 173. Tekst ukazał się pierwotnie w numerze 10 „Kultury” z 1976 roku. Później był wielokrotnie powielany przez wydawnictwach drugiego obiegu, m.in. jako pierwsza publikacja „Biblioteki »Robotnika«” w 1978 roku.

5 6

Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki

327

cińskiemu robotnikowi bliscy. Szczególnie jeśli da się ich zakwaliikować do grupy inteligenckiej. Rzec można, że Bałuka w jakimś stopniu stworzony przez „jajogłowych” odrzuca w pewnym momencie ich wsparcie lub stara się pomniejszyć ich rolę we wspólnie przeżywanych wydarzeniach. Odnosi się to nie tylko do Sulika, który poświęcił Bałuce głośny reportaż w paryskiej „Kulturze”, ale był też scenarzystą fabularnego ilmu hree Days in Szczecin, opartego o wydarzenia rozgrywające się w „Warskim” w styczniu 1971 roku. W jeszcze większym stopniu proces ten zauważyć można w stosunku do Lucjana Adamczuka, stoczniowego socjologa, który swoimi pomysłami i radą wspierał strajkujących robotników. On też, już po wyjeździe ze Szczecina, będzie starał się inspirować poczynania Bałuki, aż do jego wyjazdu z Polski w 1973 roku. W tym momencie się zatrzymajmy, aby lepiej zrozumieć tę postać i relację jaka istniała między nim a Bałuką7. To klucz do zrozumienia tego dlaczego młody robotnik staje się w pewnym momencie przywódcą ruchu strajkowego i, co ważniejsze, nie poprzestaje na tym, ale dąży do zmiany, w oparciu o nowe środki, którymi dysponuje w ramach prawnych istniejącego systemu. Strajk, jaki miał miejsce w Szczecinie w styczniu 1971 roku, był pokłosiem dramatycznych wydarzeń z grudnia roku poprzedniego8. Bałuka również w nich uczestniczył, jednak nie jako czynny uczestnik ulicznej rewolty, ale jako osoba, która wykazała daleko posuniętą bezkompromisowość wobec pracy i uzgodnień z władzą, powziętych przez komitet strajkowy, na którego czele stał Mieczysław Dopierała. Bałuka i grupa osób skupionych wokół niego nie zgadzała się na zaprzestanie akcji strajkowej bez zabezpieczenia najważniejszych postulatów robotniczych. W końcu i oni, w wyniku zmęczenia, wewnętrznego konliktu w łonie strajkujących i presji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, zdecydowali się na zakończenie strajku, choć w niektórych opracowaniach spotkać się można z opinią, że doszło wówczas wyłącznie do jego zawieszenia9. Z takim określeniem nie jestem w stanie się zgodzić ponieważ jest to projekcja widziana wyłącznie przez pryzmat wydarzeń

Bolesław Sulik w swoim szkicu określił Adamczuka mianem najdziwniejszej i najbardziej złożonej postaci wśród przywódców [styczniowego – przyp. E.K.] strajku, B. Sulik, dz. cyt., s. 178. 8 Na temat strajków w Szczecinie zob. Rewolta szczecińska i jej znaczenie, opr. E. Wacowska, Paryż 1971; L. Adamczuk, Rewolta szczecińska. Analiza socjologiczno-historyczna, [w:] Studia nad ruchami społecznymi, pod. red. P. Marciniaka, t. II, Warszawa 1989, s. 43–112; A. Głowacki, Wystąpienia robotnicze w Szczecinie w latach 1970-1980. Próba analizy porównawczej, Szczecin 1989; Historia, miasto, pamięć: Grudzień ’70 – Styczeń ’71 (perspektywa szczecińska), pod red. M. Kowalewskiego, E. Krasuckiego i P. Miedzińskiego, Szczecin 2010; E. Krasucki, Przesilenie. Szczecińskie społeczeństwo i władza w styczniu i lutym 1971 r. Obraz źródłowy, Szczecin 2010; M. Paziewski, Debata robotników z Gierkiem. Szczecin 1971, Warszawa 2010. 9 Z taka opinią spotkać się można m.in. w pracy M. Szejnert i T. Zalewskiego, Szczecin. Grudzień-Sierpień-Grudzień, Londyn 1986, s. 63–68. Tę wersję przyjmuje również po latach część uczestników zdarzeń, choć nie ma ona jakiegokolwiek pokrycia w dokumentach. 7

328

ERYK KRASUCKI

późniejszych i z rzeczywistością tamtych dni nie ma wiele wspólnego10. Zwróćmy uwagę choćby na różnice między oboma strajkami, które widoczne będą zarówno w warstwie osobowej, organizacyjnej, jak i podejściu władzy do strajku. Inny będzie również klimat społeczno-polityczny, w którym do akcji robotniczej dojdzie. Nie można bowiem zapomnieć, że strajk grudniowy rozpoczął się w czasie kiedy I sekretarzem KC PZPR był wciąż Władysław Gomułka, a styczniowy to już epoka Edwarda Gierka, ze wszystkimi konsekwencjami, które się z tą zmianą łączą. Wspominam o tym nieprzypadkowo, ponieważ Bałuka i kierowany przez niego protest miały, w zamyśle ówczesnych strategów politycznych, stać się częścią gierkowskiej propagandy sukcesu. Oczywiście po spełnieniu pewnych warunków. To, że tak się nie stało było efektem kilku czynników, ale przede wszystkim tego, że sam Bałuka miał nieco inną wizję swego funkcjonowania w ramach sytemu. Wizję, dodać trzeba, opartą w znacznej mierze o projekt, którego zarysy opracował Lucjan Adamczuk. Zdawać by się mogło, że osobowości Bałuki i Adamczuka nie mają żadnych punktów umożliwiających im twórcze zetknięcie. Bałuka to choleryk, gorąco zapalający się przy każdej wypowiedzi, o stylu bycia i języku mogącym razić nazbyt wysublimowane gusta. Adamczuk z kolei to typ legmatyka, analizującego sprawy na zimno i starającego się powiedzieć tylko tyle, ile w danym momencie należy. Różnili się również swoim stosunkiem do partii – Bałuka trzymał się z dala od jakiegokolwiek zaangażowania, Adamczuk był natomiast od kilku lat członkiem PZPR, co więcej, w przełamaniu partyjnej słabości i wewnętrznej reformie jej stylu działania i struktur widział możliwość zaistnienia w Polsce pozytywnej zmiany11. Mimo tych różnic obaj pracownicy Stoczni Szczecińskiej znaleźli w styczniu 1971 roku wspólny język, znakomicie uzupełniając się przy okazji akcji strajkowej. O ile Bałuka był niekwestionowanym przywódcą strajku i jego twarzą, człowiekiem stojącym na pierwszej linii, to Adamczuk, mimo, że nie należał formalnie do komitety strajkowego, wziął na siebie obowiązki organizacyjne. Był człowiekiem stojącym „za ilarem”. Dosłownie, jest bowiem takie ujęcie w ilmie dokumentującym wizytę Gierka w „Warskim” w nocy z 24 na 25 stycznia 1971 roku, na którym Adamczuk przysłuchuje się i obserwuje dyskusję zza jednego z ilarów stoczniowej stołówki. Filar ów stoi tuż obok mównicy, z której robotnicy mieli możliwość wykrzyczenia swoich postulatów, żalów i propozycji. Odnieść można wrażenie, że stoczniowy socjolog jest tam po to, aby pomóc im w razie potrzeby, dopowiedzieć coś lub podpowiedzieć. Jest w tym bliskość, ale i dystans, które oddają znakomicie jego obecność w trakcie styczniowego protestu. Ta bliskość ma dwa wymiary – izyczny Zob. Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Szczecinie (dalej: AIPN Sz), sygn. 0012/393, Komunikat końcowy Komitetu Strajkowego z 22 grudnia 1970 roku, materiał nieuporządkowany. 11 Zob. L. Adamczuk, 12W – 12 wniosków na plenarne posiedzenie Komitetu Zakładowego PZPR Stoczni Szczecińskiej im. A. Warskiego w sprawie usprawnienia pracy partyjnej, 16 listopad 1970 roku, artykuł w zbiorach autora.

10

Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki

329

(Adamczuk przez cały okres trwania strajku przebywa w zakładzie ) i intelektualny (socjolog jest osobą odpowiadającą za koncepcję strajku). Ten drugi wymiar ma znaczenie o wiele ważniejsze, bowiem w umiejętności sformułowania postulatów i przyjęcia określonej linii postępowania, znajdujemy coś, co sprawiło, że strajk styczniowy zakończył się sukcesem, rzec by można więcej, że zakończył się sukcesem obu stron sporu, a więc i stoczniowców, i Gierka. Choć od razu dodajmy, że było w tym również sporo szczęścia, ale też prawdą jest, że organizatorzy szczecińskiego strajku temu szczęściu starali się pomóc jak tylko mogli. Zwróćmy przez chwilę uwagę na wymiar opisywanego tu sukcesu. W literaturze okresu, o którym tu piszemy zjawisko strajku opisywane było jako forma walki klasowej, typowa dla ustroju kapitalistycznego, w związku z tym w ustroju socjalistycznym strajk nie występował, co wynikało z podstawowych cech socjalizmu, a mianowicie społecznej własności środków produkcji, oraz dążności do pełnego zaspokojenia potrzeb całego społeczeństwa socjalistycznego12. W związku z tym każdy strajk był czymś nielegalnym. Rozważając rzecz w kategoriach leninowskich był działaniem kontrrewolucyjnym, sami zaś strajkujący byli kimś na kształt terrorystów. O tym, że takie ujęcie nie było czymś martwym, przekonać się możemy czytając ulotki i teksty, które w dniach strajkowych kolportowane były przez władze. Strajkujących nazywa się w nich wichrzycielami, nieodpowiedzialnym elementem i awanturnikami politycznymi13, a w jednym z artykułów partyjnego „Głosu Szczecińskiego” pisano, że strajk, bez względu na intencje jego organizatorów, zaczyna nabierać ostrza skierowanego przeciwko nowemu kierownictwu partii, hamuje ruch odnowy w Polsce, jest sprzeczny z interesami klasy robotniczej i narodu – zaczyna służyć wrogom Polski14. Lidia Więckowska, szczecińska korespondentka „Trybuny Ludu”, była jednym z nielicznych dziennikarzy, którzy ze stoczniowcami rozmawiali, była początkowo przerażona rozpowszechnianą przez ludzi z kręgów KW PZPR plotką o tym, że w stoczni panuje anarchia, „biały terror”, że trzystu „kontrrewolucjonistów” trzyma w szachu resztę stoczniowców, którzy chcą wyjść ze stoczni15. Kontakt ze strajkującymi upewnił ją jednak, że o jakiejkolwiek anarchii w zakładzie mowy być nie może, a wszystko jest znakomicie zorganizowane. Dostrzegła w tym nową jakość robotniczego wystąpienia, którzy nie zamykali się na kontakt z otoczeniem, ale szukali porozumienia z obdarzonymi kompetencjami władzami, zdolnymi do dania im gwarancji dotrzymania słowa, a więc takimi, z którymi rzeczywiście warto było rozmawiać. Znać w tym naukę, jaką strajkujący wynieśli z grudniowego strajku, w którym lokalne władze administracyjne nie stanowiły dla robotniStrajk, [w:] Słownik wiedzy obywatelskiej, Warszawa 1970, s. 448. AIPN Sz, sygn. 0012/393, Ulotki rozpowszechniane przez władze państwowe i partyjne w dniach 22–24 stycznia 1971 roku, materiał nieuporządkowany. 14 Absolutna konieczność, „Głos Szczeciński” 1971, 24–25 stycznia. Artykuł ten rozpowszechniany był również w formie ulotki. 15 Relacja Lidii Więckowskiej, [w:] Grudzień – genezą sierpnia, „Morze i Ziemia” 1981, nr 2, s. 25. 12

13

330

ERYK KRASUCKI

ków wiarygodnego partnera. Więckowska, zorientowawszy się w sytuacji pomogła robotnikom, przekazując bezpośrednio premierowi Piotrowi Jaroszewiczowi dokumentację strajkową, a przede wszystkim relację o tym, jak strajk rzeczywiście przebiega16. W międzyczasie władze w Warszawie otrzymały list, jaki do Gierka napisali szczecińscy stoczniowcy. Trzeba od razu powiedzieć, że jego przekazanie za pośrednictwem miejscowego KW było nie lada problemem i wymagało sporej determinacji strajkujących17. Ten splot przypadkowych sytuacji, ludzkiej życzliwości i zrozumienia chwili nazwać można właśnie szczęściem, które pomogło sukcesowi. Ale czym on właściwie był? Sukcesem było złamanie leninowskiej zasady, że z kontrrewolucją się nie rozmawia, ale do niej strzela. Taka groźba nad strajkiem rzeczywiście wisiała, o czym przekonują relacje osób przyglądających się sytuacji w pobliżu głównych ośrodków władzy18. Zdecydowano się jednak na opcję dialogu, do którego zachęcał zwłaszcza list do I sekretarza. Bez niego, a więc i bez Adamczuka, który był jego pomysłodawcą i autorem mogło dojść do najgorszego. Podkreślić należy również dążność komitetu strajkowego do przyjęcia koncyliacyjnej formuły, mimo iż nastroje, zwłaszcza po tragedii grudnia były nienajlepsze. Tu olbrzymie znaczenie miał głos i autorytet Bałuki, który w trakcie strajku stał się autentycznym przywódcą, doskonale radzącym sobie z huśtawką nastrojów prezentowanych przez okupujących zakład robotników. Warto na list otwarty do Gierka spojrzeć, jak na swoiste uzupełnienie strajkowych postulatów, szczególnie dziś, kiedy dostrzega się niemal wyłącznie konfrontacyjną stronę społecznych buntów w PRL. Zapisano w nim m.in.: Załoga Stoczni Szczecińskiej była zawsze i jest za socjalizmem i przeciw jej wrogom. Jesteśmy też za odnową życia politycznego, społecznego i gospodarczego − którą konsekwentnie wciela w życie Tow. E[dward] Gierek i Tow. P[iotr] Jaroszewicz − udzielamy im pełnego poparcia. Zdajemy sobie jednak sprawę, że ta odnowa napotyka na olbrzymie opory i przeszkody ze strony tych wszystkich ludzi, którzy obawiają się odpowiedzialności za swoją dotychczasową działalność oraz nie potraią lub nie chcą nawiązać szerszego bezpośredniego dialogu z klasą robotniczą. Strajk w Stoczni Szczecińskiej został świadomie sprowokowany przez tego rodzaju ludzi − i na nich spada cała odpowiedzialność. Ludzie Ci nie liczą[c] się z sytuacją istniejącą w Stoczni, podjęli, w oparciu o stare niewłaściwe metody, działania, które w rezultacie spowodowały negatywną reakcję załogi – i w wyniku dalszych błędów − strajk19. List miał być więc wyciągnięciem ręki do nowej ekipy rządzącej i swego rodzaju supliką, w które wyrażano życzenie jak najszybszego ukarania winnych zaistniałej sytuacji. Tamże. Zob. AIPN Sz, sygn. 0012/393, Dziennik prac Działu Propagandy Komitetu Strajkowego Stoczni im. A. Warskiego w Szczecinie, 24 stycznia 1971 roku, materiał nieuporządkowany. 18 F. Szlachcic, Gorzki smak władzy. Wspomnienia, Warszawa 1990, s. 157–158. 19 List otwarty do I sekretarza KC PZPR, tow. E. Gierka, [w:] Szczecin Grudzień’70-Styczeń’71. Materiały edukacyjne, pod red. M. Machałek i K. Rembackiej, Szczecin 2007, s. 47; E. Krasucki, Przesilenie…, s. 402–403. 16 17

Utopijna lewicowość Edmunda Bałuki

331

Niezbędnym dodatkiem do tej supliki były powstające (i zmieniające się) w ciągu kilku dni strajkowych postulaty. Ich gruntowna analiza w tym miejscu wydaje się zbędna, wystarczy powiedzieć, że w ostatecznej formie postulatów było dwanaście i obejmowały zarówno żądanie cofnięcia podwyżki cen z 12 grudnia 1970 roku, jak i kwestie dotyczące bezpośrednio strajku szczecińskiego (gwarancje bezpieczeństwa dla strajkujących, wynagrodzenie za dni strajku, wyjaśnienie i upublicznienie zajścia, które stało się bezpośrednią przyczyną protestu). Z punktu widzenia kreślonego tu tematu najistotniejsze są te postulaty, w których domagano się niezwłocznego i legalnego dokonania wyborów władz związkowych, rad robotniczych oraz stosownie do żądań większości członków Par[tii] demokratycznych wyborów w organizacjach partyjnych, młodzieżowych na szczeblu wydziału i zakładu, a także powołania do życia i zapewnienia swobodnej działalności Komisji Robotniczej – ciała mającego czuwać nad prawidłowym przebiegiem wspomnianych wyżej wyborów20. Ta grupa żądań w najwyższym stopniu charakteryzuje ówczesną świadomości robotników szczecińskich, którzy w swoich postulatach skłaniali się ku odnowie, a nie rewolucji. Znać w tym echa popaździernikowego marzenia o samodzielnym samorządzie zakładowym, które upadło w 1958 roku, wraz z przyjęciem uchwały o powstaniu Konferencji Samorządu Robotniczego21. Przywołanie tego klimatu to w największym zakresie zasługa Adamczuka, który w tym czasie kończył na Wyższej Szkole Nauk Społecznych w Warszawie pracę magisterską poświęconą właśnie samorządowi robotniczemu. O tym, że nie była to dla niego wyłącznie praca teoretyczna, pisana „na stopień”, ale...


Similar Free PDFs