Wrocław powodzie w ostatnich latach PDF

Title Wrocław powodzie w ostatnich latach
Author Underkarpatka
Course Gospodarka przestrzenna
Institution Uniwersytet Wroclawski
Pages 6
File Size 229.3 KB
File Type PDF
Total Downloads 83
Total Views 124

Summary

Powodzie we Wrocławiu do prezentacji na gospodarkę wodną i na inne gospodarki...


Description

TeMaT nUMerU

małgorzata Skotnicka

Powódź tysiąclecia – wrocławska fala wspomnień

Wrocław podczas swej historii zmagał się z różnymi problemami i nieszczęściami, m.in. z przemarszami wojsk, epidemiami czy też z klęskami żywiołowymi, w tym z wielokrotnie występującymi powodziami. Przełomowe dla dziejów miasta były powodzie w 1903 i 1905 r. Po tych tragicznych wydarzeniach lokalne władze postanowiły stworzyć nowoczesny system zabezpieczeń chroniący miasto przed tego typu zagrożeniami. W latach 1905–1920 wybudowano Wrocławski Węzeł Wodny, który miał w przyszłości obronić miasto przed niszczycielską falą wody. Był on złożony z: kanału przeciwpowodziowego, 93 km wałów, 11 jazów oraz 10 śluz żeglugowych. Został obliczony na przyjęcie wody o przepływie 2200–2400 m³/s (626 cm) doliną Odry przed Wrocławiem. Dla takiej fali kontrolnej zbudowano wały przeciwpowodziowe I i II klasy oraz rozrząd wód w obrębie Wrocławia i polderów, łącznie z przerzutem około 150 m³/s w dolinę rzeki Widawy oraz kanałem powodziowym. Przekonanie o skuteczności niemieckiego systemu panowało także w okresie po zakończeniu II wojny światowej, kiedy to sprawdził się on podczas powodzi w 1977 i 1985r. Nikt wtedy jednak nie przewidział wydarzeń, które przyniósł lipiec 1997 r., kiedy do miasta zbliżała się potężna fala, która w najtragiczniejszym

momencie (12lipca) osiągnęła 724 cm na wodowskazie w Trestnie, co równało się natężeniu przepływu 3640 m³/s. Odpowiadało to, według ówczesnych norm hydrologicznych, wodzie o prawdopodobieństwie wystąpienia raz na 4000–10 000 lat (sic!). Takiego scenariusza nie przewidywały żadne instrukcje ochrony powodziowej. Nikt nie założył, że tuż przed Wrocławiem może dojść do połączenia wezbranych fal Odry i Oławy. Nikt więc nie czynił wcześniejszych przygotowań do ich odparcia. Tymczasem miasto miało stoczyć walkę z żywiołem o niespotykanej dotąd sile, bitwę, na którą nie był przygotowany żaden specjalista. Działające wówczas struktury: Wojewódzki Komitet Powodziowy (WKP), Rejonowy Komitet Powodziowy (RKP) oraz powołany specjalnym zarządzeniem Prezydenta Miejski Komitet Powodziowy (MPK), musiały podjąć w trybie natychmiastowym nadzwyczajne działania zmierzające do ratowania miasta. złudny spokój W lipcu 1997 r. nic nie zapowiadało nieszczęścia, które miało dotknąć Wrocław. Panowało wakacyjne rozluźnienie, było bardzo ciepło i słonecznie, dobra pogoda wywoływała złudne poczucie bezpieczeństwa. Media donosiły wprawdzie o fali,

21

Wrocław podczas powodzi w lipcu 1997 r., fot. z. nowak / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

która zalała Kotlinę Kłodzką, następnie zaś Opole, Racibórz, Kędzierzyn-Koźle i nieubłagalnie zbliżała się do stolicy Dolnego Śląska, a z całej Polski, w tym również z Wrocławia, ruszyły konwoje z żywnością i darami dla powodzian z tych terenów. Jednak ogólnopolskie i lokalne media niemal do końca uspokajały, że powodzi we Wrocławiu nie będzie. W dodatku dolnośląskim „Gazety Wyborczej” z 10 lipca zamieszczono informację: We Wrocławiu nie grozi nam powódź, ale (...) pojedyncze piwnice mogą być podtopione. Władze miasta, obserwując sytuację w dotkniętych już klęską powodzi miejscowościach, zaczęły jednak uświadamiać sobie, że Wrocławiowi mimo wszystko może grozić zalanie. W związku z tym 9 lipca ówczesny prezydent miasta Bogdan Zdrojewski o godzinie 8 ogłosił alarm powodziowy. 10 lipca zaapelował do mieszkańców o zgromadzenie w domach wody pitnej, świec, butli gazowych oraz podjęcie działań zabezpieczających najważniejsze budynki w mieście. Poinformował osobiście lub telefonicznie szefów ważnych instytucji (m.in. Uniwersytetu Wrocławskiego, Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, instytucji znajdujących się na Ostrowie Tumskim), usytuowanych w pobliżu Odry, o przewidywanym zagrożeniu. Apel ten wywołał niepokój w mieście i spowodował

22

masowe wykupywanie przez wrocławian wody pitnej. W odpowiedzi na to w prasie pojawiły się artykuły zatytułowane m.in. Panika ogarnia Wrocław, Woda idzie na Wrocław. Niektórzy nawet zaczęli oskarżać prezydenta B. Zdrojewskiego o zmowę z jakimś anonimowym producentem wód mineralnych. Również 10 lipca B. Zdrojewski, jako przewodniczący RPK, wydał Zarządzenie nr 1 nakazujące ewakuację zagrożonych wielką wodą osiedli, graniczących od północy i wschodu z Wrocławiem. Rozpoczęto ewakuację ludności oraz zwierząt gospodarskich. Dla osób z tych terenów w różnych punktach Wrocławia (głównie w przedszkolach i szkołach) przygotowano bazę noclegową, wyżywienie i wodę pitną. Jednak tylko nieliczne osoby zdecydowały się na ewakuację, większość odmówiła opuszczenia swoich domów. W obliczu zbliżającej się do stolicy Dolnego Śląska fali o niespotykanej w historii wielkości i sile ówczesny zastępca dyrektora Okręgowej Dyrekcji Gospodarki Wodnej (ODGW) we Wrocławiu Stefan Bartosiewicz 11 lipca w ciągu kilku godzin opracował plan dodatkowego wzmocnienia zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Niezwłocznie można było podjąć działania służące obronie miasta przed zalaniem. Do akcji przyłączyli się również mieszkańcy Wrocławia. Grupy

wolontariuszy, kierowane początkowo przez specjalistę wyznaczonego przez WKP, budowały umocnienia. Pracowano w systemie zmianowym, tak by zabezpieczyć jak najwięcej odcinków nabrzeży. W sobotę 12 lipca około godziny 5 rano Odra wdarła się do podwrocławskich Siechnic, następnie do Radwanic i zaczęła płynąć w kierunku centrum miasta. Prezydent Bogdan Zdrojewski oraz członkowie zarządu i Rady Miejskiej osobiście kierowali pracami na wałach. W ciągu dnia Odra wlała się do miasta w kilku miejscach. Około południa po przerwaniu wałów w rejonie ul. Traugutta wody Oławy i Odry zalały część centrum miasta, m.in. Podwale i ulicę Kościuszki. O godzinie 20 pod wodą znalazły się okolice Dworca Głównego PKP, sam budynek dworca nie został jednak podtopiony. Natomiast w nocy z 12 na 13lipca woda popłynęła głównymi ulicami Wrocławia: Piłsudskiego oraz Świdnicką, tworząc rozlewiska na skrzyżowaniach i placach. Szczególnie zaciekle broniono Ostrowa Tumskiego i Wyspy Piaskowej, Jazu Szczytnickiego, wałów w Bartoszowicach i na Zalesiu, ratowano również Dworzec Główny, Bibliotekę Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, zbiory ówczesnego Muzeum Historycznego i Muzeum Narodowego. Woda jednak stopniowo docierała do kolejnych dzielnic miasta. Osiedla znajdujące się pomiędzy kanałem powodziowym a starym korytem Odry – Zalesie i Zacisze, zostały całkowicie zalane. Podobny scenariusz groził Sępolnu i Biskupinowi, jednak akcja umacniania brzegów Odry workami z piaskiem, podjęta przez ich mieszkańców oraz ochotników z innych części miasta, wspierana działaniami oddziałów wojska i staży pożarnej, uratowała te dzielnice przed zalaniem. Równocześnie w tej części miasta udało się nakładem pracy ogromnej rzeszy ludzi uratować przez zatopieniem ogród zoologiczny. Niestety, zalany został znajdujący się w pobliżu zoo unikatowy Ogród Japoński, odrestaurowany tuż przed odbywającym się we Wrocławiu od 25 maja do 1czerwca 1997 r. Kongresem Eucharystycznym. Wały powodziowe umocnione w pośpiechu w newralgicznych punktach sprawdziły się za to na osiedlach, których usytuowanie wręcz skazywało je na zalanie. Były to: Karłowice, Różanka

i Osobowice. Nie udało się jednak zapobiec wdarciu się wody m.in.: na Kowale, Maślice, Księże Małe, Księże Wielkie, Rakowiec, osiedle Widawa, Pracze Odrzańskie. Niektóre z tych dzielnic wybudowano na terenach, które przed II wojną światową oraz w okresie powojennym służyły jako obszary zalewowe. W większości zalane zostały także dzielnice położone przy Odrze, a także Klaczków, Ołbin i Nadodrze. Woda podzieliła miasto na dwie części: południową – zupełnie suchą i północną – zalaną w bardzo wielu miejscach. Szczególnie dotknięte powodzią zostało osiedle Kozanów (zwłaszcza ulice Dokerska i Modra), wielkie blokowisko wybudowane, jak się później okazało, na terenie polderu, przewidzianego przez Niemców do zalania w razie powodzi. Woda sięgała tam miejscami do wysokości pierwszego piętra. Obrazy z tej części miasta były najczęściej pokazywane w mediach polskich i zagranicznych. W całym mieście nie było wody w kranach, a na zatopionych osiedlach brakowało także energii elektrycznej. Nie działały telefony, w dużej mierze nie funkcjonowała komunikacja miejska. Główne centrum informacji o sytuacji w mieście usytuowano w Poltegorze w siedzibie prywatnej telewizji „TeDe” oraz w Radiu Wrocław. Tuż przy studiu „Telewizji Dolnośląskiej” utworzono centrum dowodzenia, z którego prezydent Bogdan Zdrojewski kierował akcją ratunkową i skąd miał możliwość natychmiastowego przekazywania wszelkich informacji i dyspozycji. Na pięć dni przerwano nadawanie regularnego programu telewizyjnego, a na ekranach pojawiły się specjalne, całodobowe programy informujące o aktualnej sytuacji we Wrocławiu i okolicach. W związku z tym, że w znacznej części miasta nie działały telefony stacjonarne, a telefonia komórkowa była przeciążona i niewydolna, nieustająca akcja telewizyjna realizowana przez „TeDe” była źródłem informacji dla lokalnych społeczności; m.in. za jej pośrednictwem dysponowane były transporty worków z piaskiem potrzebnych do obrony zagrożonych odcinków umocnień, tą samą drogą przekazywane były prośby o stawienie się wolontariuszy potrzebnych do umacniania wałów oraz informacje o tym, gdzie jest kierowane zaopatrzenie w wodę, chleb, lekarstwa i wszelkie dary

23

Wrocław podczas powodzi w lipcu 1997 r., fot. z. nowak / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość”

napływające do powodzian. Redakcja „TeDe” była gotowa podjąć ponownie swoją akcję w obliczu zagrożenia drugą falą powodziową w tydzień po pierwszej, ale okazała się ona znacznie słabsza, w związku z czym 28 lipca telewizja wróciła do swojej codziennej ramówki. Na zalanych terenach mieszkańcy musieli funkcjonować w wyjątkowych warunkach. Oprócz walki z żywiołem kwitło tam również życie towarzyskie, głównie na dachach podtopionych budynków. Tam wyprowadzano psy, odbywały się spotkania z sąsiadami, czasem nawet grillowano. Do odciętych wodą budynków żywność i wodę dostarczały wojskowe śmigłowce Mi-17, których latało nad miastem ponad 30. Produkty żywnościowe były zrzucane na dachy budynków lub spuszczane na linach. Media informowały o sposobie komunikowania się z załogami śmigłowców: kolor biały – potrzebna pomoc doraźna, kolor czerwony – pomoc medyczna. Czasami pisano na dachach hasła: SOS lub POMOCY, malowano też napisy informujące o sytuacji uwięzionych w budynku ludzi. Piloci pracowali w bardzo trudnych warunkach. Loty odbywały się tuż nad dachami budynków (bezpieczny lot nad dużym miastem powinien odbywać się na wysokości 2000 metrów, tymczasem w czasie powodzi

24

śmigłowce poruszały się bardzo często 20 metrów nad budynkami i niżej). Patologie Podczas ofiarnej walki o miasto zdarzały się także przypadki łamania prawa, próby ograbienia osób, które straciły dobytek całego życia. Na przykład na targowisku przy ul. Jemiołowej sprzedawano wodę mineralną w cenie 7 zł za butelkę, co wywołało oburzenie okolicznych mieszkańców. W Radwanicach natomiast policja zatrzymała mężczyznę sprzedającego wodę mineralną w cenie 10 zł za 1,5 litra. W tych samych okolicach za przewóz pontonem pobierano opłatę w wysokości 200 zł. Policji udało się ująć mężczyznę, który w swoim mieszkaniu zgromadził koce i łóżka polowe, które najprawdopodobniej zamierzał sprzedać. Wszystkie osoby czerpiące korzyści materialne ze sprzedaży darów dla powodzian miały odpowiadać za przywłaszczenie mienia powierzonego z art. 204 par. 2 k.k. zagrożone karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 5 lat. Zdarzały się też przypadki dokonywania włamań do mieszkań, sklepów i zakładów zalanych wodą. Przed różnymi tego typu patologiami starano się ostrzegać wrocławian w komunikatach nadawanych przez lokalne media. Aby zabezpieczyć mienie sklepów

i hurtowni oraz osób prywatnych, policja oprócz własnego sprzętu wykorzystywała otrzymane od wojska amfibie, motorówki, łodzie i pontony, na których całą dobę patrolowała miasto. Należy jednak zaznaczyć, że przypadki łamania prawa zdarzały się we Wrocławiu sporadycznie, było ich zdecydowanie mniej niż w innych miastach dotkniętych klęską powodzi w 1997 r., takich jak Kłodzko czy Opole, gdzie wiele domostw i sklepów zostało splądrowanych. Wrocławska policja odnotowała spadek przestępczości o 90% (sic!). Wielu policjantów rozpoznało przestępców w sytuacjach, kiedy pomagali w budowaniu tam, zabezpieczaniu mienia i udzielaniu pomocy potrzebującym. Powodziowy humor Mimo tragicznych przeżyć mieszkańcy miasta nie tracili poczucia humoru. Między wrocławianami zaczęły krążyć powodziowe dowcipy, m.in.: Dzwoni pani do komitetu przeciwpowodziowego i mówi, że na podwórku ma dwa psy na łańcuchu. – A na jak długim? – pytają w komitecie. – No, ze dwa metry. – Łańcuch przedłużyć – słyszy w odpowiedzi – będzie szła fala trzymetrowa. Albo taki: Rozmowa telefoniczna dwóch wrocławian. – Co tam u ciebie? – No, nie przelewa się, a u ciebie? – Mi nie uszło na sucho. – A co tam u twojej siostry? – Wody odeszły. Powstały także związane z tym wydarzeniem anegdoty. W wywiadach przeprowadzanych po powodzi prezydent Bogdan Zdrojewski opowiadał, jak bladym świtem przyjechał na skrzyżowanie ulic Świdnickiej i Piłsudskiego, które było zalane, ale wciąż działała tam sygnalizacja świetlna. Cisza, spokój, nad wodą unosiła się poranna mgła. Nagle na skrzyżowanie podpłynął młody człowiek na kajaku. Widząc czerwone światło, zatrzymał kajak, spojrzał w lewo, w prawo i dopiero ruszył dalej. Sprzątanie Po ustąpieniu wody na ulicach i placach Wrocławia piętrzyły się góry popowodziowych śmieci.

Mieszkańcy wyrzucali zniszczone wyposażenie z zalanych mieszkań i piwnic. Aby nie dopuścić do powstania epidemii, trzeba było też jak najszybciej usunąć z ulic martwe zwierzęta. Z powodu podtopienia wrocławskiego wysypiska śmieci znajdującego się na Maślicach zaczęto wywozić odpady poza miasto, do sąsiednich gmin, m.in. do Kątów Wrocławskich, Trzebnicy, Wiszni Małej, Żórawiny, a także do Legnicy. Rozpoczęło się wielkie sprzątanie i przywracanie dawnego wyglądu miastu. W lokalnych mediach pojawiły się ogłoszenia firm oferujących różnego typu usługi związane z likwidacją szkód popowodziowych, np.: Rabat 10% na materiały budowlane do remontu zalanego domu. Duża obniżka cen mebli dla powodzian. Systemy okienne. Rabat dla powodzian do 25%. Pompy odwadniające do 360 m³/h, spalinowe do wynajęcia. Tanie pranie, osuszanie samochodów po zalaniu. Dezynsekcja, sprzątanie, remonty po powodzi. Oferowano także pomoc bezpłatną, np.: Oddam tapczan młodzieżowy w dobrym stanie. Stomatolog – udzielam bezpłatnej pierwszej pomocy pacjentom bólowym poszkodowanym przez powódź. Proszono o pomoc w odnalezieniu zaginionych krewnych: Stanisława Sz. z Rzeszowa czeka pod telefonem na informacje o rodzinie z Wrocławia. Pojawiły się także ogłoszenia mogące wywołać dziś uśmiech, ale w ówczesnej sytuacji cenne i ważne, np. Zagubiona maciora, zabłąkana, czeka na właściciela, ul. Korczaka. Aby wspomóc poszkodowane rodziny, Rada Miejska Wrocławia przyznała jednorazowe zapomogi w wysokości 3000 zł osobom, których mieszkania zostały zalane. Wsparcia udzielił też rząd, uruchamiając rezerwę budżetową. Mimo to mieszkańcy Wrocławia krytycznie odnosili się do postawy premiera, który wysyłał poszkodowanych do firm ubezpieczeniowych i twierdził, że skoro nie mają odpowiednich polis, sami są sobie winni. Włodzimierz Cimoszewicz przeprosił później publicznie ofiary powodzi za swą niefortunną wypowiedź.

25

Prezydent Aleksander Kwaśniewski 18 lipca ogłosił w Polsce jednodniową żałobę narodową. Zawieszone były wszystkie imprezy, na gmachach publicznych opuszczono flagi państwowe przepasane kirem, a radio nadawało spokojniejsze utwory.

– znajdująca się na Moście Uniwersyteckim rzeźba kobiety dźwigającej książki, a także krzyż z zaznaczonym poziomem wody, ustawiony nad Odrą przy moście Trzebnickim.

Bibliografia wrocław po ustąpieniu „wielkiej wody” „Wielka woda” objęła ponad 30% powierzchni miasta, gdzie łącznie mieszkało około 200 tys. osób. Mimo wielkich spustoszeń powstałych w wyniku przejścia fali powodziowej paradoksalnie po powodzi Wrocław wypiękniał. Bardzo szybko przystąpiono do remontów ulic i zalanych budynków. Wiele starych kamienic trzeba było wyburzyć, gdyż ich stan techniczny nie pozwalał na ponowne zamieszkanie w nich ludzi. Ale w ich miejsce powstały nowe budynki. Co jednak najistotniejsze, po lipcu 1997 r. nastąpiła zmiana mentalności mieszkańców Wrocławia. Według obliczeń ponad 20 tys. osób własnymi siłami, dobrowolnie podjęło walkę z żywiołem, budowało barykady z worków (według statystyk Urzędu Miejskiego było ich od 300 do 480 tys.), pracowało przy podwyższeniu wałów, przekazywało żywność, leki i inne potrzebne w kryzysowych sytuacjach niezbędne rzeczy, które napływały od hurtowników, handlowców, ale także od osób prywatnych. Dary te przekazywano poszkodowanym wrocławianom głównie przy pomocy wolontariuszy (np. harcerzy), którzy zgłaszali się do sztabu RKP. Sami wrocławianie zabezpieczyli wały i uchronili wiele osiedli przed zalaniem, własnymi siłami w poczuciu solidarności ratowali najcenniejsze dla miasta obiekty i miejsca, m.in.: Rynek z ratuszem, Ostrów Tumski wraz z katedrą, Wyspę Piaskową, Dworzec Główny PKP, ogród zoologiczny, wspólnie walczyli o swoje miasto. Odpowiadali na każdy apel o pomoc, a także samodzielnie włączali się do działań. 12 lipca 1997 r. Wrocław zaczął tonąć, ale dzięki swoim mieszkańcom nie utonął. Mimo upływu 15 lat pamięć o „wielkiej wodzie” 1997 r. jest we Wrocławiu wciąż żywa. Utrwalają ją tablice (na Mostach Młyńskich, na ul. Traugutta), które pokazują stan wody z 1997 r. Oprócz tego wrocławską walkę z wodą upamiętniają Powodzianka

26

H. Okólska, J.B. Kot, Wrocław – powódź wszech czasów 1997. Fotografie i rozmowy, Wrocław 2007. Powódź: [lipiec 1997], pod red. M. Siembieda, aut. zdj. T. Kwaśniewski, Opole 1997. Powódź: Wrocław od 12 do 14 lipca 1997, aut. zdj. T.iM. Szwedowie, Wrocław 1998. Powódź 1997 i rok po powodzi – Biblioteka Uniwersytecka we Wrocławiu, pod red. E. Głodowskiej, A. Ładomirskiego, aut. zdj. Z. Brynikowski, Wrocław 1998. Żywioł. Powódź we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku. Lipiec 1997, oprac. T. Kizny, D. Blaut, G. Braun, R. Bubnicki, Warszawa–Wrocław 1998.

Strony internetowe http://terazwroclaw.pl/artykuly/3552/ Wroclaw-pod-woda-rocznica-powodzi-tysiaclecia/ http://wroclawzwyboru.blox.pl/2007/07/Powodz-we-Wroclawiu.html powodzi-tysiaclecia/ http://www.fotopolis.pl/index.php?n=6232&wystawa-wroclaw-powodz-wszechczasow-1997...


Similar Free PDFs