Bohaterowie Dżumy - notatki PDF

Title Bohaterowie Dżumy - notatki
Course Język ojczysty, język obcy, język dziedziczony. Rola i status języka polskiego wśród Polaków na emigracji (konwersatorium)
Institution Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawla II
Pages 3
File Size 92.5 KB
File Type PDF
Total Downloads 94
Total Views 128

Summary

notatki...


Description

Dr. Bernard Rieux- 35- letni lekarz, główny bohater utworu i jednocześnie narrator, syn robotnika. Tuż przed zamknięciem bram miasta wysłał chorą żonę do sanatorium, tęskni za nią i niepokoi przez cały czas trwania akcji powieści. Domem zajęła się matka, mądra, dobra, łagodna. Kobieta stanowi dla niego oparcie we wszystkich trudnych chwilach. Bernard Rieux jako pierwszy dostrzegł niebezpieczeństwo grożące miastu, ostrzegł merostwo, skłonił władze i innych lekarzy do koniecznych działań. Z wyglądu był przeciętnym człowiekiem, nie zwracającym na siebie uwagi niczym szczególnym. Rieux był dobrze zbudowanym mężczyzną, miał szerokie i mocne ramiona. Miał kwadratową twarz, wyglądającą na zdecydowana oraz wystające szczęki, sprawiające wrażenie zawziętości i uporu. Cera doktora była bardzo śniada, opalona, być może świadczyła o niskiej pozycji społecznej doktora czy o jego prostocie. Oczy doktora były ciemne, można było z nich wyczytać cechy charakteryzujące doktora, jak mądrość czy lojalność. Nos Bernarda był duży i regularnie zbudowany. Włosy mężczyzny były ciemne i krótko obcięte, gdyż prawdopodobnie nie przywiązywał do nich zbyt dużej uwagi. Mężczyzna ubierał się z reguły w ciemne ubrania, co świadczyło o jego elegancji. bardzo uczciwym i sprawiedliwym człowiekiem, o czym świadczy choćby fakt, iż gdy mając udzielić wywiadu na temat warunków życia Arabów dowiedział się, że nie może ujawnić całej prawdy, zrezygnował z wywiadu. Szanował ludzi niezależnie od ich rasy czy przynależności społecznej. Postawa bohatera jest wyrazem niezgody, buntu i walki z wszelakimi przejawami zła w świecie. Ma świadomość klęski, ale nie poddaje się. Bohater jest wrażliwy, nigdy nie przyzwyczaił się do śmierci, najgorszym przeżyciem są dla niego wizyty w domach chorych i walka z rodzinami, które nie chcą oddać bliskich do szpitala. Nie może patrzeć na śmierć niewinnego dziecka, którego nie uleczyło podane serum. Rieux krzyczy wtedy do ojca dziecka „Nigdy nie będę kochał tego świata, gdzie dzieci są torturowane”. Uważa, że niewiara w Boga pozwala mu walczyć ze śmiercią: „skoro jednak śmierć ustanawia porządek świata, może lepiej jest dla Boga, że nie wierzy się w niego i walczy ze wszystkich sił ze śmiercią, nie wznosząc oczu ku temu niebu, gdzie on milczy”. W końcu dochodzi do wniosku, że może porozumieć się z księdzem, bo obaj chcą tego samego-zbawienia człowieka. Działania Doktora wypływają z miłości do ludzi, z poczucia solidarności z cierpiącymi. Bohater mówi, że nie ma upodobania do świętości ani bohaterstwa „Obchodzi mnie tylko, żeby być człowiekiem” . Ani przez moment nie waha się ani nie zastanawia nad sensem swojej pracy i aktywnie przeciwdziała chorobie. Gdy bramy miasta zostają otwarte, wszyscy cieszą się z wygaśnięcia dżumy, ale Rieux dostaje telegram z sanatorium o śmierci żony. Zmęczony wielomiesięczną walką, pisze w swojej kronice „wszyscy ludzie, którzy nie mogąc być świętymi i nie chcąc zgodzić się na zarazy, starają się jednak być lekarzami” . Raymond Rambert- dziennikarz z Paryża, przyjechał do Oranu w sprawach zawodowych by przeprowadzić ankietę o warunkach życia Arabów i tu zaskoczyła go epidemia, oddalając od ukochanej kobiety. Zbierając informacje, poznaje doktora Bernarda Rieux. Tak opisuje go narrator: „Niski, w sportowym ubraniu, o szerokich ramionach, twarzy zdecydowanej, oczach jasnych i inteligentnych, robił wrażenie człowieka, któremu życie służy”. Rambert podejmuje wszelkie wysiłki, by nie poddać się dżumie i wydostać się z miasta. Zamknięty w Oranie chodzi po urzędach, rozmawia z przemytnikami. Prosi także o pomoc doktora, argumentując, że nie jest tutejszy, a sprawa dżumy w Oranie go nie obchodzi, a interesuje go jedynie miłość. Doktor go rozumie, ale nie jest w stanie nic zrobić. W rozmowie z Tarrou Rambert wyznaje, że walczył w Hiszpanii po stronie zwyciężonych i odtąd nie interesują go bohaterowie, a wyłącznie ludzie zdolni do wielkich uczuć. Kiedy wreszcie pojawia się szansa ucieczki z miasta, Rambert zmienia zdanie i postanawia zostać. Dziennikarz informuje doktora o swojej decyzji: „Zawsze myślałem, że jestem obcy w tym mieście i że nie mam tu z wami nic wspólnego. Ale teraz, kiedy zobaczyłem to, co zobaczyłem, wiem, że jestem stąd, czy tego chcę, czy nie chcę. Ta sprawa dotyczy nas wszystkich”. Narrator tak tłumaczy postawę dziennikarza: „Rambert powiedział, że się nad tym zastanawiał, że nadal wierzy w to, w co wierzył, ale byłoby mu wstyd, gdyby wyjechał. Przeszkodziłoby mu to kochać kobietę, którą zostawił”. Bohater przeżywa przemianę i rezygnuje z powierzchownych kontaktów na rzecz prawdziwie głębokich relacji międzyludzkich. Wierzy w siłę miłości: „Żyć i umierać dla tego, co się kocha, tylko to mnie interesuje”. Szukał osobistego szczęścia, ostatecznie postawił wyżej dobro ogółu. Rozumie, że dżuma zmieniła go jako człowieka. Jean Tarrou- Nie jest mieszkańcem Oranu, przyjechał do miasta kilka tygodni przed wybuchem epidemii, mieszkał w hotelu, spędzał czas na rozrywkach, notował swoje obserwacje „Dobroduszny, zawsze uśmiechnięty, wyglądał na przyjaciela wszystkich normalnych rozrywek”. Tarrou jest synem zastępcy prokuratora generalnego. Kiedy wybucha zaraza, bohater pomaga Rieux, organizując pomocnicze oddziały sanitarne, zajmuje się transportem i izolacją chorych. Mówi „mam wstręt do wyroków śmierci”. On tak samo jak doktor wierzy, że ludzie są raczej dobrzy niż źli, trzeba im tylko dać szansę. Według bohatera są trzy kategorie ludzi: zarażeni, ofiary i lekarze.

Tarrou uważa, że „epidemia to sprawa każdego i każdy powinien spełnić swój obowiązek” oraz że trzeba „zrobić wszystko, żeby nie być zadżumionym”. Przeżył silny wstrząs, kiedy dowiedział się, że jego ojciec uczestniczył w egzekucjach ludzi skazanych na śmierć i traktował to jako coś normalnego. Ta świadomość budzi w nim przekonanie o konieczności walczenia z każdym złem. Opuścił dom, zajmował się polityką i wszędzie walczył ze śmiercią. Bohater twierdził, że świat opiera się na karze śmierci, walcząc z nią, zwalczał morderstwo. Mówił do doktora: „Nie możemy w tym świecie uczynić gestu nie ryzykując, że powodujemy śmierć”. Marzy by stać się „świętym bez Boga”. Jest człowiekiem dobrym, okazuje przyjaźń Cottardowi, wszędzie wnosi „ swój pożyteczny spokój”. Zachorował w końcowym stadium epidemii, umierał w ciszy, uśmiechając się do Rieux i jego matki. Doktor boleśnie odczuł jego stratę. Po śmierci bohatera narrator myśli: „Tarrou osiągnął trudny pokój, o którym mówił, ale znalazł go dopiero w śmierci, w godzinie, kiedy nie mógł mu się już przydać na nic”. Ojciec Paneloux- „uczony i wojujący jezuita” , świetny kaznodzieja, bohater zajmuje się „św. Augustynem i Kościołem afrykańskim”. Po ogłoszeniu epidemii zarządził tydzień wspólnych modlitw w katedrze i zakończył go mszą do św. Rocha, zadżumionego świętego oraz płomiennym kazaniem. Epidemię uważa za karę za grzechy, za obojętność wobec Boga. Przekonany jest o miłosierdziu Bożym, twierdzi, że nie należy w nie wątpić niezależnie od okoliczności. Wierzy, że wystarczy modlitwa, a reszta jest w gestii Boga. Surowy, oschły, ma cechy fanatyka religijnego, jest bezwzględny, podczas kazania mówi: „Bracia moi doścignęło was nieszczęście, bracia moi, zasłużyliście na nie”. Wzywa do pokuty i zastanowienia. Stanowisko jego ocenia doktor „Paneloux jest człowiekiem nauki. Nie dosyć napatrzył się na śmierć i dlatego mówi w imieniu jakiejś prawdy. Ale najskromniejszy ksiądz wiejski, który zajmuje się parafianami słyszał oddech umierającego, myśli jak ja. Będzie próbował leczyć z nieszczęścia, zanim zechce wykazać jego doskonałość” . Jednak ksiądz nie odmawia Taurrou, gdy ten proponuje mu dołączenie do formacji sanitarnych. Obecność przy śmierci małego dziecka wywołuje przemianę w sposobie myślenia Peneloux. Wyrazem niepokojów, rozterek przeżywanych przez księdza było jego drugie kazanie, które mówił tonem łagodniejszym, nie używał słowa „wy”, ale „my”. Nie wyjaśniał zjawiska dżumy ani nie straszył karą, a głosił, że trzeba przyjąć dżumę jako doświadczenie „trzeba iść naprzód w ciemnościach, trochę na oślep i próbować czynić dobrze”. Gdy zachorował na dżumę, nie pozwolił wezwać lekarza, umierał ściskając w rękach krzyż. Kolejny bohater, który zmienia swój sposób myślenia o ludziach i świecie oraz przestaje być zimny i obojętny, zaczyna być człowiekiem współczuje, pomaga, ratuje choć wcześniej myślał, że jeśli ludzi dotyka nieszczęście, to dzieje się to z woli Boga. Joseph Grand- urzędnik merostwa, „mężczyzna pięćdziesięcioletni, o żółtym, długim nosie i zagiętym wąsie, o wąskich ramionach i chudych członkach”, człowiek prosty, przeciętny. Bohater żyje samotnie, bo żona opuściła go wiele lat wcześniej, a on dalej ją kocha. Siebie wini za rozpad tego związku, uważa, że zbyt mało czasu poświęcał żonie i dlatego odeszła z innym mężczyzną, „nie podtrzymywał swej żony w mniemaniu, że jest kochana”. Bohater nie wierzy, że mógłby zacząć wszystko od nowa. Jego jedyną paską jest pisanie książki, ponieważ ma trudność z formułowaniem własnych myśli, ze znajdowaniem słów dla ich wyrażenia, pisząc powieść, utknął na pierwszym zdaniu. Jest pacjentem doktora, którego informuje o postępach swojej pracy nad książką. Grand uratował życie Cottardowi, który usiłował się powiesić i wezwał Rieux. Zrobił to z naturalnego odruchu serca, choć nie znał właściwie sąsiada. Bohater jest człowiekiem zdolnym właśnie do takich prostych, szczerych uczuć. Pięknie, bez żadnych pretensji mówi o swojej żonie, wspomina ją czule, pisze do niej, mimo że go zostawiła. Gdy Tarrou organizował formacje sanitarne, Grand przystąpił do nich bez wahania „z właściwą sobie dobrą wolą” i pełnił funkcję sekretarza. Dla doktora Grand jest wyjątkiem wśród mieszkańców Oranu „miasta bez duszy”, bo był skromny, umiał dostosować potrzeby do dochodów, nie uganiał się za pieniędzmi, zdolny do dobroci i przywiązania. Bohater nie wstydził się uczuć do żony, siostry, siostrzeńców, a zwłaszcza poświęcał czas „czcigodnej manii”, pasji wypełniającej jego życie. Doktor uważa, że tacy ludzie bronią zarazie przystępu do miasta. Walcząc z dżumą, uległ zarażeniu, ale wyleczył się i został pierwszym ozdrowieńcem doktora Rieux, co było znakiem, że epidemia zaczyna się cofać. Po wyjściu z choroby Grand pragnął rozpocząć nowe życie: pisze list do żony i przeredagowuje zdanie swojej powieści: „zaczął na nowo pisać swoje zdanie. - Wyrzuciłem wszystkie przymiotniki - rzekł”. Doświadczenie dżumy wymusza zmianę stylu literackiego z ozdobnego i kwiecistego na prosty i rzeczowy. Zaraz nie mogła go pokonać, wyszedł z niej znacznie silniejszy. Cottard- postać o postawie odmiennej od powyższych. Na początku powieści próbował popełnić samobójstwo, odratował go Grand. Sąsiad ocenia go jako zamkniętego, cichego, tajemniczego. Po wybuchu epidemii wyraźnie się zmienił, wszędzie usiłował zdobyć sobie sympatię,

przemawiał do wszystkich łagodnie i przekonywał, że nie jest złym człowiekiem. Grand ocenił trafnie, że jest to „człowiek, który ma sobie coś do zarzucenia.” Cottard, mimo że zaprzyjaźnił się z Tarrou, nie wstąpił do formacji sanitarnych, natomiast wyraźnie cieszył się z postępów dżumy. „Zresztą dobrze mi z dżumą i nie wiem, dlaczego miałbym się wtrącać, żeby się skończyła”. Tarrou domyślił się” Gdyby nie dżuma, aresztowano by pana” , mówi o nim „Woli być oblężony razem ze wszystkimi niż sam zostać więźniem”. Cottard wierzy, że „dżuma jest zbyt silna” , by z nią walczyć. Gdy wszyscy zaczynają żywić cichą nadzieję, że już niedługo dżuma się skończy, on zaczyna się niepokoić. Bohater wyznaje Tarrou swoje obawy, że wszyscy go porzucą. Unika ludzie, przestaje bywać w restauracjach. Cottard przerażony tym, co może go spotkać, zaczyna strzelać na oślep do tłumu. Zostaje aresztowany przez policję i umieszczony w szpitalu dla umysłowo chorych. Cottard symbolizuje ślepą siłę niszczącą, pragnienie zła. Jako jeden z nielicznych nie podejmuje się walki ze złem, która według pisarza jest obowiązkiem każdego człowieka....


Similar Free PDFs